Żyjemy w czasach, w których aktorzy w kraju wielkości Polski o 35 milionowym rynku telewizyjnym gdzie poza stolicą nie ma dużych wytwórni telewizyjnych i filmowych. W miastach - jak Poznań - pozostają idealiści, wyznawcy teatru klasycznego oraz ci, którzy w zawodzie aktora znaleźli się przypadkiem. Tak jest też w Teatrze Nowym, gdzie pozostali po wspaniałym zespole Cywińskiej, podtrzymanym przez Korina ustępują miejsca słabszym artystom i nowym angażom, już nie tej próby...
Oglądając ostatnie przedstawienie w reżyserii Bradeckiego "Przyjęcie dla głupca" można było się dowodnie przekonać, że Nowy Kruszczyńskiego nie jest Teatrem Współczesnym Englerta i bez winy młodego, często eksperymentującego dyrektora z Poznania nie ma na to szans w najbliższej przyszłości. Znakomita rola Mirosława Kropielnickiego, wsparta smacznym epizodem Ildefonsa Stachowiaka nie przesłania mizerii całej reszty...Oj, wylecę ze znajomych paru osób z fejsa.
Kruszczyński - z którym za młodu bawiłem się w teatr u Marka Chojnackiego - pozwala na oryginalne spektakle, dopuszcza młodych do ciekawych debiutów, ale nic nie poradzi na biznesową geografię show-biznesu w Polsce. I może jeszcze jedno. Pod koniec spektaklu musiałem na moment wyjść, żeby odebrać telefon od chorej matki ze szpitala i... Już nie wpuszczono mnie z powrotem. Obsługa zastawiła drzwi wejściowe przede mną, mimo że siedziałem o metr od nich :) To takie poznańskie. Dbamy bardziej o organizację foyer oraz menu w bufecie, niż o szaleństwo i artyzm na scenie. Wiecie dlaczego powstańcy nie zdobyli dworca PKP...? Bo nie mieli peronówek.
|